W naszych miastach i miasteczkach z roku na rok przybywa miejsc, gdzie świadczona jest pomoc psychologiczna. Coraz mniej zdziwienia i zażenowania budzi w nas informacja, że ktoś ze znajomych chodzi do psychologa. Osłuchaliśmy się już nieco z takimi pojęciami jak terapia indywidualna, czy grupowa. Dla niektórych udział w tego rodzaju spotkaniach to pewnego rodzaju przywilej, którym się szczycą i chwalą, inni jeszcze trochę się ukrywają, będąc niepewnym reakcji swojego środowiska. Coraz popularniejszą staje się też terapia rodzinna, czy małżeńska, choć ta nadal budzi wiele trudnych emocji, pytań i wątpliwości. Niektórym kojarzy się wprost z patologią społeczną, bo skoro cała rodzina ma iść do psychologa, to już naprawdę musi być u nich bardzo źle.

“…gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki;” (1 Kor 12,26)

            Terapia systemowa, w której nurcie najczęściej pracuje się z rodzinami i parami zakłada, że rodzina jest komórką, która zawsze dąży do zachowania równowagi wewnętrznej. Tak więc, jeśli dzieje się coś złego z jednym z jej członków, inne (często nieświadomie) reagują na zachodzące zmiany, by nie doszło do całkowitego rozpadu systemu (rodziny). W praktyce może wyglądać to na przykład tak: dziecko będące bardzo dobrym uczniem, nagle przestaje się uczyć, a jego promocja do następnej klasy staje pod dużym znakiem zapytania. Po bliższym poznaniu rodziny może okazać się, że chce w ten sposób “ściągnąć” do domu zapracowanego i wciąż nieobecnego ojca lub wyczuwa narastający dystans pomiędzy jego rodzicami. Przykład prosty i wiele rodzin z taką sprawą potrafi poradzić sobie sama. Czasami jednak jest potrzebna pomoc z zewnątrz. W takiej sytuacji często pada pytanie typu: “Dlaczego cała rodzina ma iść do psychologa, skoro to on ma problem?” i oczekiwanie, by to on się zmienił i poprawił. Tymczasem, jeśli spojrzeć szerzej, to nie on, tylko my mamy kłopot, a on jest tylko jego wyrazicielem (“pacjentem delegowanym”, na którym skupia się najwięcej uwagi i tym samym wzmacnia niepożądane zachowania).

W gabinecie

            Czego się może spodziewać i z czym liczyć rodzina, która decyduje się na konsultację i ewentualną terapię? W różnych miejscach wygląda to trochę inaczej, bo każdy terapeuta ma własny styl pracy, lecz pewne elementy często są podobne.

Na spotkanie najczęściej zaprasza się wszystkie osoby zamieszkujące pod jednym dachem, nie wykluczając malutkich dzieci i osób niepełnosprawnych intelektualnie. Można sobie wyobrazić jak wiele się dzieje podczas takich wizyt, stąd sesja jest prowadzona przez dwóch terapeutów, by nie przeoczyć czegoś ważnego. Czas, który planuje się na tego rodzaju spotkanie wynosi 90 minut i jest on podzielony na trzy części. Pierwsza (trwająca 60 minut) jest przeznaczona na badanie istoty sprawy, z którą rodzina się zgłasza. Każdy z przybyłych ma możliwość wypowiedzenia własnego zdania na poruszany temat. Następnie terapeuci udają się na około piętnastominutową przerwę, podczas której wspólnie omawiają to, co usłyszeli i zobaczyli.

W niektórych placówkach korzystają oni dodatkowo z sugestii oraz uwag tzw. zespołu odzwierciedlającego, który tworzą inni terapeuci systemowi obserwujący spotkanie zza lustra weneckiego. Jest to bardzo cenna pomoc, gdyż nad daną sprawą pracuje wówczas wiele głów, co daje możliwość szerszego spojrzenia, a poza tym zza szyby często widać więcej. Oczywiście przed rozpoczęciem spotkania rodzina jest informowana o tym, iż w danym miejscu taki zespół funkcjonuje, a także jest proszona o zgodę na tego rodzaju współpracę. Ostatni kwadrans przeznaczony jest na przekazanie rodzinie interwencji w formie refleksji i pewnych hipotez na temat procesów zachodzących w systemie. Nie jest to diagnoza psychologiczna, a tym bardziej wyrok Sądu orzekający, kto ma rację. Zadaniem terapeutów jest zachowanie neutralności i jedynie pomoc rodzinie w tym, by sama umiała uporać się z kłopotami tak obecnymi, jak i przyszłymi.

Częstotliwość spotkań jest bardzo zróżnicowana i zależy od wielu czynników. Na początku sesje bywają częstsze, średnio co dwa tygodnie. W miarę postępu terapii przerwy są dłuższe, nawet miesięczne. Długości terapii również nie da się ująć w sztywne ramy. Zdarza się, że rodzinie wystarcza jedna konsultacja, by mogła ona powrócić do równowagi wewnętrznej, inne potrzebują znacznie więcej czasu, który można liczyć w miesiącach, a niekiedy w latach.

Zakres zgłaszanych problemów jest bardzo szeroki: od konfliktów małżeńskich począwszy, poprzez problemy wychowawcze sprawiane przez dzieci, na zaburzeniach odżywiania skończywszy.

 

“Nic o nas bez nas”

            Dość często zdarza się, że osoby przychodzące do psychologa oczekują od niego gotowego rozwiązania zgłaszanej trudności. Tymczasem, pomimo wiedzy psychologicznej i doświadczenia zawodowego, żaden terapeuta nie ma gotowej recepty na udane (i bez problemów) życie osobiste, czy rodzinne, gdyż każdy człowiek/rodzina i sprawa są inne. Nikt też nie jest ekspertem od cudzego życia. Dlatego terapia w jakiejkolwiek formie i nurcie polega na WSPÓŁPRACY pacjenta/klienta z terapeutą.

Powodzenie terapii rodzinnej lub małżeńskiej (także pary, np. narzeczonych lub matki z córką) zależy również od takich czynników jak np.: wspólne cele, brak czynnej przemocy fizycznej i psychicznej, brak czynnego uzależnienia od alkoholu, narkotyków itp. Poza tym duże znaczenie ma stopień zaawansowania problemu. Doświadczenie pokazuje, że często rodziny, czy małżeństwa przychodzą do psychologa w takiej fazie rozbicia systemu, że praktycznie nie ma z kim, ani z czym pracować. Dlatego tak ważne jest, by zgłosić się po pomoc w odpowiednim czasie, bo terapeuta niestety nie jest cudotwórcą i nie potrafi wskrzeszać umarłych.

Sylwia Plata

Psycholog, prowadzi psychoterapię par i rodzin w Centrum Psychologiczno-Pastoralnym „Więź” w Starogardzie Gdańskim.